Mówi się, że na złodzieju czapka gore. Potwierdza to niedawny przypadek piromana w Zielonej Górze. Mężczyzna kilka dni temu podpalił dwa pojazdy w różnych częściach miasta. Aczkolwiek później jego wewnętrzny głos i strach przed policją skłoniły go, aby przyznał się do swoich czynów. W związku z tym podejrzany sam zgłosił się na komendę.
W zeszłą środę wieczorem zielonogórska policja odebrała zgłoszenie o podpaleniu dwóch samochodów. Jeden z pojazdów znajdował się na parkingu osiedlowym niedaleko ulicy Sulechowskiej, a drugi na prywatnej posesji w rejonie ulicy Batorego.
Działania policyjne skoncentrowały się na ustaleniu tożsamości sprawcy. Nie było to proste zadanie, ponieważ oba miejsca są od siebie bardzo oddalone, a do tego nie pojawili się żadni świadkowie tych zdarzeń. Sprawę jeszcze bardziej skomplikowały brak monitoringu i słabe oświetlenie terenu.
Niemniej jednak nocne wysiłki kryminalnych przyniosły niespodziewane rezultaty, gdy podpalacz, odczuwając presję ze strony śledczych, postanowił sam zgłosić się na policję. 42-latek przyznał się do podpalenia samochodów. Ponadto dodał, że nie mógł znieść presji i cały czas wydawało mu się, że policja jest na jego tropie.
Spowodowane przez 42-latka straty oszacowano na ponad 40 tysięcy złotych. Będzie musiał teraz odpowiedzieć za uszkodzenia mienia, za co może trafić do więziennej celi nawet na 5 lat. Aktualnie podejrzany przebywa w areszcie tymczasowym, gdzie spędzi trzy miesiące.
Ten wpis został utworzony i przesłany przez jednego z użytkowników Spotted.pl, przy użyciu naszego prostego i szybkiego kreatora #spotów. Stwórz swój wpis!