We wtorek w biurach prokuratury na ulicy Wita Stwosza wybuchł pożar, który pojawił się na 10. piętrze budynku. Pomimo incydentu postanowiono nie wzywać straży pożarnej ani nie zarządzać ewakuacji. Zamiast tego, do akcji gaśniczej przystąpił jeden z pracowników.
Dnia 13 lutego w budynku prokuratury w Katowicach doszło do pożaru. Ogień zaczął rozprzestrzeniać się na 10. piętrze, generując przy tym kłęby dymu, które zaczęły rozchodzić się po pomieszczeniach. Co ciekawe, pomimo pożaru prokuratura zdecydowała, że nie będzie wzywać strażaków ani podejmować działań ewakuacyjnych.
Okazało się, że powodem pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej, znajdującej się pod sufitem na 10. piętrze. W wyniku zdarzenia wybuchł ogień, a w pomieszczeniach pojawił się gryzący dym. Niektórzy pracownicy, w obawie przed pożarem, zaczęli schodzić na niższe kondygnacje.
W budynku prokuratury działa radiowęzeł, jednak pomimo sytuacji nie został od razu wykorzystany do ogłoszenia ewakuacji. Z tego względu pracownicy musieli przekazywać informacje o pożarze między sobą. Dopiero po pewnym czasie użyto radiowęzła, ale tylko po to, aby uspokoić podenerwowanych pracowników.
Jak podaje prok. Marta Zawada-Dybek, pożar zainicjował zapłon świetlówki, w związku z czym uruchomiono procedury obowiązujące w takich sytuacjach. Jeden z pracowników skutecznie zażegnał pożar, używając do tego gaśnicy. Jak dodaje, pracownicy, którzy przebywali na 10. piętrze, zostali ewakuowani. Jednak nie zaszła potrzeba ewakuacji budynku ani wezwania straży pożarnej. Cały proces przebiegł zgodnie z procedurą.
Ten wpis został utworzony i przesłany przez jednego z użytkowników Spotted.pl, przy użyciu naszego prostego i szybkiego kreatora #spotów. Stwórz swój wpis!